niedziela, 25 sierpnia 2013

Kartagina part 13



Kapitan spał na łóżku, którego materac pod naporem ciężaru prawie dotykał podłogi. Kartagina podeszła ostrożnie, żeby nie przewrócić dwóch kufli na piwo z ciemnobrązowego drewna. Jeden z nich był już pusty, a drugi pełny. Miała sucho w ustach, ale napić się postanowiła dopiero po skończonej robocie.
Sen kapitana wyglądał na żelazny, jednak nie mogła ryzykować. Powoli i spokojnie przeszukała jego kieszenie, niestety oprócz sakiewki z monetami, jej noża z krakenem i dwóch kawałków sznura czy też liny, nie znalazła nic wartościowego. Przyłożyła delikatnie ostrze do krtani młodego kapitana i przejechała robiąc linię, powoli zaczęła płynąć krew, ale był to tak cienki strumyk, że mężczyzna z pewnością nie poczuł bólu nic a nic. Kartagina przycupnęła na ramie łóżka. Zaskrzypiało. Miała teraz oto idealny moment za spełnienie swej obietnicy o zabiciu go. Jednak coś było w niej sprzecznego, coś, co nie pozwalało na zadanie ostatniego ciosu. Nie wiedziała co to było, ale miało w tej chwili nad nią władzę.
Nie mogąc zrobić tego, co chciała chwyciła za te dwa marne kawałki sznurka i związała nimi jak najlepiej umiała ręce, potem nogi kapitana. Była zaskoczona faktem iż spał dalej nie przeczuwając nawet, co się dzieje. Nie była też zła z tego powodu.
Teraz mogła uciec nie mając dokąd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pisz, śmiało, śmiało, wszystko czytam :)