czwartek, 30 stycznia 2014

Mroczny sekret

Dzisiaj bonus! Drugi post z recenzją, mam nadzieję, że zachęcę do przeczytania.

Mroczny sekret - Libba BrayLeżała u mnie na półce od dłuższego czasu. Mając na myśli dłuższego, chcę powiedzieć, że naprawdę długo. Nie miałam po prostu czasu, by się zagłębić w treść książki.
Pierwsze wrażenie jest ponoć najważniejsze. Moje było cienkie..a co to oznacza? Od prawie roku na mojej półce leżała część druga wiktoriańskiej sagi, o chyba połowę grubsza od pierwszej, dlatego też gdy wzięłam do ręki "Mroczny sekret" pomyślałam, że książka jest cienka. Przeglądając doszłam do wniosku, że jest raczej standardowych rozmiarów i nie wyróżnia się objętością.
Zaczynając od pierwszego rozdziału zaczęłam się zachwycać, szczególną uwagę skupia opis pierwszej wizji głównej bohaterki, którą przedstawię tylko z imienia, gdyż jest moim zdaniem bardzo nietypowe- Gemma. Wcześniej w ogóle z takim mianem się nie spotkałam. Wracając do opisu, zachwyciłam się nim, bo wydaje się być pełny i obrazowy, jakże i uczucia, odczucia dziewczyny są przedstawione w sposób ciekawy.
Kolejne już rozdziały toczą się w akademii dla dziewcząt. I tu znów wprowadzona zostałam w zachwyt. Budynek jak czarny zamek z gargulcami. Dziwna kobieta, z której brat Gemmy śmieje się, nazywając ją wieszczką i mówiąc, że to modne miejsce.
Zawsze przypadają mi do gustu powieści, gdzie szkoła jest z internatem, a potem dzieją się w niej niezwykłe rzeczy. Po prostu lubuję się w tym.
Zamarzonowa w historii wiktoriańskiej historii, gdzie damy chodzą w gorsetach, a główna postać mieszka w zamczysku z pokrytymi mrokiem gargulcami i do tego Londyn!
Kończą jedną powieść wkraczam do świata kolejnej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pisz, śmiało, śmiało, wszystko czytam :)