Niestety nie mam nic więcej, bo wczoraj byłam w teatrze i późno wróciłam +zadanie, i już nie miałam siły na pisanie.
Obudził
mnie huk za oknem. Otworzyłam oczy zdziwiona, że zasnęłam na terytorium wroga.
Okno było otwarte na oścież. Podeszłam do niego i z zaskoczeniem stwierdziłam,
że na dworze jest dosyć jasno. Księżyc nadal oświetlał ciemności. Przemknęło mi
przez myśl, że mogłabym uciec przez okno, okazało się jednak, że jest zbyt
wysoko, a upadek z tej odległości może grozić śmiercią. Zrezygnowana
stwierdziłam, że połowa świec w pokoju
zgasła. Panował półmrok. Usiadłam po turecku na łożu i otworzyłam kufer tuż
obok. Były w nim dwie czarne suknie, jedna z fioletową wstawką, druga z
czerwoną. Były niesamowite, nie mogłam oderwać od nich wzroku, po prostu
musiałam przymierzyć chociaż jedną z nich. Wybrałam tą z fioletem, chyba
dlatego, że był to mój ulubiony kolor zaraz obok czarnego. Gdy już ściągnęłam
swoje ubranie i odziana w niesamowitą gotycką sukienkę przeglądałam się w
lustrze (niestety z powodu ciemności prawie nic nie mogłam w nim dojrzeć),
zauważyłam, że na niedużym stoliku leży pożółkła kartka. Zaciekawiona zaczęłam
czytać.
Odrodzisz się poprzez śmierć
Drogi innej nie ma,
Umrzesz poprzez życie
Kraina łaknie cienia
Stracisz życie lub je zyskasz,
Gdy kruk twe istnienie
W tym
miejscu kapnęła parafina i nie mogłam rozczytać następnym dwóch wersów.
Przebij jego serce
Złotem sztyletu niech przeora
Krawędzi duszy
I znów
zastygła parafina zakryła kolejne wersy wiersza. Z niezadowoleniem mruknęłam i
odłożyłam kartkę nie doczytując do końca. Znów usiadłam na łożu i czekałam, co
będzie dalej. W końcu znów podeszłam do stolika i zaczęłam czytać kilka
ostatnich linijek.
Gdy klątwa swój mrok ukaże
Poznasz jej siłę,
Gdy im w darze
Wolność oddasz
Chyba, że się poddasz
Chyba, że znikniesz bezsilna
W kruka przemieniona
Znikniesz brzemienna
Nie
miałam ochoty zastanawiać się skąd się to tu wzięło. Zresztą nawet gdybym
chciała, nie miałam na to czasu. Drzwi otworzyły się ze zgrzytem. Do komnaty
weszła Anna obrana identycznie jak wtedy, gdy ją widziałam w lesie. Miała
trudny do odczytania wyraz twarzy. Wyglądała jednak (chyba) na poważną, nie
umiałam jakoś sobie jej wyobrazić z uśmiechem. Bardziej przypominała czarna
wdowę na pogrzebie niż osamotnioną dziewczynę. Wzdrygnęłam się, gdy jej
spojrzenie przeleciało po całym moim ciele.
-Już czas. Mam nadzieję, że jesteś gotowa na spotkanie
z Paulinną. –chłód jej głosu wymieszał się z wonią krwi i świeżego powietrza
zza okna. Zdania zawisły w powietrzu. Nie czekając na mnie wyszła na korytarz.
Przerażona powoli ruszyłam za nią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pisz, śmiało, śmiało, wszystko czytam :)