wtorek, 17 grudnia 2013

Trójca zamczyska Carbonów part 3

Tym razem krótki rozdział, taki mini mini.
Niestety nie mam nic więcej, bo wczoraj byłam w teatrze i późno wróciłam +zadanie, i już nie miałam siły na pisanie.



Obudził mnie huk za oknem. Otworzyłam oczy zdziwiona, że zasnęłam na terytorium wroga. Okno było otwarte na oścież. Podeszłam do niego i z zaskoczeniem stwierdziłam, że na dworze jest dosyć jasno. Księżyc nadal oświetlał ciemności. Przemknęło mi przez myśl, że mogłabym uciec przez okno, okazało się jednak, że jest zbyt wysoko, a upadek z tej odległości może grozić śmiercią. Zrezygnowana stwierdziłam,  że połowa świec w pokoju zgasła. Panował półmrok. Usiadłam po turecku na łożu i otworzyłam kufer tuż obok. Były w nim dwie czarne suknie, jedna z fioletową wstawką, druga z czerwoną. Były niesamowite, nie mogłam oderwać od nich wzroku, po prostu musiałam przymierzyć chociaż jedną z nich. Wybrałam tą z fioletem, chyba dlatego, że był to mój ulubiony kolor zaraz obok czarnego. Gdy już ściągnęłam swoje ubranie i odziana w niesamowitą gotycką sukienkę przeglądałam się w lustrze (niestety z powodu ciemności prawie nic nie mogłam w nim dojrzeć), zauważyłam, że na niedużym stoliku leży pożółkła kartka. Zaciekawiona zaczęłam czytać.

Odrodzisz się poprzez śmierć
Drogi innej nie ma,
Umrzesz poprzez życie
Kraina łaknie cienia

Stracisz życie lub je zyskasz,
Gdy kruk twe istnienie
W tym miejscu kapnęła parafina i nie mogłam rozczytać następnym dwóch wersów.

Przebij jego serce

Złotem sztyletu niech przeora
Krawędzi duszy

I znów zastygła parafina zakryła kolejne wersy wiersza. Z niezadowoleniem mruknęłam i odłożyłam kartkę nie doczytując do końca. Znów usiadłam na łożu i czekałam, co będzie dalej. W końcu znów podeszłam do stolika i zaczęłam czytać kilka ostatnich linijek.

Gdy klątwa swój mrok ukaże
Poznasz jej siłę,
Gdy im w darze
Wolność oddasz

Chyba, że się poddasz
Chyba, że znikniesz bezsilna
W kruka przemieniona
Znikniesz brzemienna

Nie miałam ochoty zastanawiać się skąd się to tu wzięło. Zresztą nawet gdybym chciała, nie miałam na to czasu. Drzwi otworzyły się ze zgrzytem. Do komnaty weszła Anna obrana identycznie jak wtedy, gdy ją widziałam w lesie. Miała trudny do odczytania wyraz twarzy. Wyglądała jednak (chyba) na poważną, nie umiałam jakoś sobie jej wyobrazić z uśmiechem. Bardziej przypominała czarna wdowę na pogrzebie niż osamotnioną dziewczynę. Wzdrygnęłam się, gdy jej spojrzenie przeleciało po całym moim ciele.
-Już czas. Mam nadzieję, że jesteś gotowa na spotkanie z Paulinną. –chłód jej głosu wymieszał się z wonią krwi i świeżego powietrza zza okna. Zdania zawisły w powietrzu. Nie czekając na mnie wyszła na korytarz. Przerażona powoli ruszyłam za nią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pisz, śmiało, śmiało, wszystko czytam :)