sobota, 31 sierpnia 2013

Kartagina part 19

***
-Co my tu mamy? –Kapitan stał nad nią. Przetrząsał kieszenie jej spodni szukając czegoś ciekawego. Nie ruszała się nawet, bo i po co?
-Prawa kieszeń, dwie małe sztabki, złota zapewne. Omm jakiś, dam głowę nóż w metalowej pochwie, rzeźbiony. Mm, pewnie ma niemałą wartość. Lewa kieszeń, ech tylko jakieś łańcuszki, ale za biżuterię też dają.
-To prawda? Pójdę na szafot?
-Nie.
-Nie? Mówiłeś to z takim przejęciem, że uwierzyłam. Oni też.
-To nawet nie jest prawdziwy wosk. Nie ma żadnej pieczęci. Nie ma rozkazu. Gdyby mieli cię ściąć na zamkowym dziedzińcu, pierwsze poszedłbym ja.
-Więc po co wróciłeś?
-Nie wiem. Wpakowałaś się w nawet nie wiesz jakie kłopoty, zadarłaś ze złą gildią zabójców. Najgorszą z możliwych. Z gildią mojej matki i jej kochanka.
-To powód by wrócić?
Wtedy usłyszała dźwięk swojego błędu.
Coś zatrzasnęło się na jej lewym nadgarstku. Wyciągnęła rękę z kieszeni. Wtedy odgłos się powtórzył. Leniwie popatrzyła na źródło dźwięku i wykrzywiła twarz w grymasie porażki.
Może życie polegało na samodzielnym sobie go zorganizowaniu. Może trzeba było wziąć świat we własne ręce i ułożyć wszystko tak, by było wygodnie.
Postanowiła spróbować zrobić tak, by kolejne wydarzenia, jakiekolwiek będą, stały się miłym doświadczeniem.
Nawet się uśmiechnęła patrząc za lekko zardzewiałe kajdanki, na swojej lewej ręce i prawej kapitana.
Trochę trudno na początku będzie, ale jakoś się ułoży.
Minimalnie jeszcze zatęskni, ale w końcu się pogodzi.
-Chyba też nie mam w życiu celu i sensu. –Szepnął. –Jak ty. Nie masz domu, ja też. Straciłaś ojca, ja załogę.
-Nie jesteśmy nic sobie winni. Możemy się po prostu rozejść.
-Ale nie musimy.
-Jaki w tym sens, kapitanie?
-Żadnego, dlatego powinniśmy spróbować.


KONIEC

piątek, 30 sierpnia 2013

Kartagina part 18



Wszystko w domu było poprzewracane, ale tak jak myślała nikt nie pomyślałby przesunąć starą komodę z na pół spróchniałego drewna. Przesunęła mebel i uklęknęła na ziemi obok, podważyła deskę podłogi i wyciągnęła spod niej łupy, które się ostały przez lata nieruszane.
***
Dała jednemu z kupców z gildii płatnych zabójców małą sztabkę złota. Musiała dać coś w zastaw, by ją przyjęli do stowarzyszenia. Postanowiła pracować jakiś czas, tylko do chwili dorobienia się jakiś zysków, które wystarczyłyby na jakiś dłuższy etap życia.
Nie było trudno ich znaleźć, wcześniej z pozoru nie widziała żadnych z gildii. Kupcy, który napotykała nie należeli do tych ze stonowanymi i spokojnymi spojrzeniami. Wcześniej nie spotykała tych, którzy gotowi by byli zabić dla marnej srebrnej monety.
Dostała pierwsze zadanie, które stało się przeszkodą, której nie przeskoczyła.
Na pierwszy ogień miał iść mały chłopiec z pobliskiej wioski. Osierocony miał zostać wyeliminowany, bo pomimo wieku wiedział za dużo. Stała nad nim nie mogąc się zdobyć na wyciągnięcia miecza z pochwy i oddzielenia głowy od reszty ciała.
Nie zrobiła tego.
Nie zabiła.       
Nie zapłacili jej. Źle obstawiła myśląc, że płatni zabójcy są najprostszym zarobkiem.
Stał nad nią przewodniczący i założyciel stowarzyszenia, gdy poczuła na szyi znajomy oddech.
-Aresztuję ją w imieniu króla.
Przez chwilę jej umysł zmąciła tylko myśl, czy słuch nie okazał się błędny w przekazaniu informacji z zewnątrz.
Młody kapitan wyciągnął zza koszuli pergamin z czerwoną, może bordową pieczęcią. Kartagina otworzyła usta i szerzej oczy ze zdziwieniem.
Chyba sobie żartujesz?
Mówiło jej spojrzenie.
-Po was przyjdę później.

czwartek, 29 sierpnia 2013

Kartagina part 17



Stała na zimnym już piasku, ocean rozbijał się o urwiste brzegi ziemi nieopodal. Tutaj zaś płaskie wybrzeże spokojnie odbierało ciosy wody.
Zmrużyła oczy oślepiona blaskiem księżyca, jak tknięta zabójczym promieniem słońca. Rażona jasnością padła na kolana rękami zasłaniając twarz. Parząca aura zaczęła połyskiwać. Coś przed nią było. Coś, ktoś, nie było wyraźnie widać, wszystko zamazane.
Powoli świat zaczął blednąć, zgasło słońce i zajarzył się księżyc, ciemniejąc równie szybko. Dopiero wtedy odsłoniła oczy i ujrzała, kim jest postać w oddali, w odległości dźwięku. Ojciec. Zmęczona twarz oczekiwała na jej spojrzenie. Dziewczyna wstała i zrobiła kilka kroków w przód, gdy jednak to uczyniła on zaczął się cofać. Stała więc i marzyła, że on się zachce odezwać.
-Czym jest zemsta, córko?
Uniosła wyżej oczy.
-Czego chcesz teraz, córko w życiu? Tylko mi nie mów, że jej nie pragniesz. Wiem to. Wiem, co czujesz. Czego pragniesz…
-Ojcze?
-Chcesz wskoczyć do oceanu z kulą armatnią u szyi. Głupia jesteś córko, nie zrozumiałaś nic z mojej lekcji. Chcesz się rzucić na pożarcie. Nie tak cię wychowałem i nie tego od ciebie oczekiwałem. Ranisz mnie postępując na bakier z kodeksem.
-To twój kodeks.
-Mój, mojej córki i mojej załogi. Mego ojca i mego ucznia. To kodeks życia, esencja życia, łódź i kompas w morzu zagubienia i zbłądzenia, ale ty ją tracisz, córko. Kartagino, zanurzasz się w przeklętej wodzie zła puszczając ostatnie sznury wiążące cię ze mną. Jeżeli tego chcesz, nie będę ci narzucał własnej woli, ale bądź wtedy przeklęta i nie waż się wspominać mnie. Zapomnij żem był twym ojcem.
-Tato… -pisnęła załamana ledwo trzymając się na nogach. –Kim mam być? Co robić? Komu wierzyć i ufać?
-Słabisz mnie córko. Zadajesz mi te wszystkie pytania? A więc jesteś słaba.
-Tato! Nie odchodź!
-Jesteś zbyt słaba by pogodzić się z nowym życiem? Kartagino, dasz sobie sama radę, nie potrzebujesz mnie.
-Będę tęsknić. –Zapłakała.
-Na nic twe łzy, dziecko, bo życia kilka kropel jeszcze nigdy nikomu nie przywróciło.
-Czy zobaczę cię jeszcze kiedyś?
-Pewnie nie. Odchodzę. Masz w sobie dość siły, by ułożyć cały świat na nowo. Zapomnij o mnie, jak cię uczyłem.
***
-Jaki plan Creppa? On ma jakiś plan?
-Nie ma. Rano go stracili.
-Dlaczego…
-I jaki?
-Tak, chyba tak.
Nie rozumiała już niczego, kapitan dalej żył, Creppa stracono. Lepiej, zanim to zrobiono miał jakiś plan. Młody stał teraz blisko niej. Stanowczo zbyt blisko, dlaczego się jej nie bał? Dlaczego nie myślał, że może go zabić? Czy faktycznie wierzył w dane sobie obietnice? Czy miało to dla niego większą wartość niż dla niej?
-Mam parę pytań… nie rozumiem..
-Czego?
-Ciebie. Na statku kiedy na nas napadliście traktowałeś mnie jak szmatę, teraz jesteś… normalny. No, powiedzmy, prawie normalny.
-Mało jesteś rozumna jak na córkę starego kapitana. Miałem pod sobą całą załogę, żeby utrzymać władzę człowiek robi wiele, ale część zostaje mu już w krwi, staje się jego częścią. Fragmentem nowej osobowości. Nie licz na to, że jak się następnym razem spotkamy będę miły lub też nie. By coś osiągnąć trzeba umieć zawalczyć o cel, żeby go zdobyć.
-Mhm. Jaki był ten plan?
-To już nie ma znaczenia, bo jutro rano dobijemy do brzegów Hiszpanii. Nie mieszkałaś w głębi kraju, więc szybko znajdą dom twojej matki i ograbią. Nie licz, że coś się ostoi.
-A co z nami?
-A co piraci robią z jeńcami?
***

środa, 28 sierpnia 2013

Kartagina part 16



Otworzyła oczy i od razu zamknęła. Poczuła się słaba, jako osoba i człowiek. Dała się opanować przez emocje. Popełniła jeden z największych błędów, i tak oto teraz leżała z głową opartą o tors kapitana. W lochu.
 Dobij mnie.
Cała ‘połamana’ podniosła się i oparła plecami o chłodną ścianę. Młody kapitan natychmiast wstał i położył jej dłoń na ramieniu.
-A niech cię, kapitanie! –Prychnęła.
-Już nie..
-Nie. Powiedz mi, co w tym życiu ma sens? Od czasu jak zabiłeś mojego ojca zaczynam lądować w pudle, tym razem chyba już z niego nie wyjdę. Kupię sobie łóżko i tu zamieszkam. I piekielnie mi się chce pić. Za niedługo zapomnę jak smakują piwo i woda. Już nie mówiąc o dobrym rumie, bo jego już nie pamiętam.
-Wiesz, nie narzucasz się, ale jak chcesz to możesz mi ob…
Kartagina nie myślała. Działała i była wściekła. Rzuciła się na kapitana, ale jej umknął stając blisko krat. Pchnęła go na nie, a potem zacisnęła palce na jego krtani. Próbował walczyć o oddech, gdy wyrzucała z siebie wszystkie wyzwiska jakie znała.
-Crepp, twój…plan wy…palił. –Stęknął duszony mężczyzna. Dziewczyna odwróciła twarz chcąc powiedzieć Crepp? Co on tu robi? Ale wtedy coś mocno uderzyło ją w tył głowy, oczy się same zamknęły i osunęła się w niebyt.
***

wtorek, 27 sierpnia 2013

Kartagina part 15



***
-Zejdź do lochów. Jest tam jeden młody pirat. Jeżeli ci się uda go przekonać żeby mi służył, popłyniesz z nami do Hiszpanii po skarby ojca.
Wiedziała, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Bo i co by mogło skoro pozornie zaufała najbardziej podstępnemu stworzeniu? Zeszła pod pokład i od razu pomyślała, że chyba by wolała żeby trafił ją piorun. Młody kapitan stał dotykając dłońmi krat i patrzył jej prosto w oczy.
-Chyba kosmos przemówił, gdzie się nie pojawię tam i jego spotykam. Być może mnie śledzi, a może faktycznie zawarł jakąś umowę z moim ojcem. Ale nie wierzę w to. Nie rozumiem go, i chyba nie pojmę tego, co czasem czyni.
Jej myśli wirowały. Podeszła do krat stając naprzeciw kapitana.
-Co mam zrobić byś był posłuszny? Jest w ogóle coś takiego?
-Wróciłaś do mnie.
-Nie do ciebie i nie po ciebie, ani też z tobą.
-Więc po co?
-By odbudować swoje życie. Popłynę do Hiszpanii, gdzie mój ojciec ukrył złoto, ale nie popłyną ze mną jeżeli nie będziesz mi poddany. I im.
-A nie będę.
-Zobaczymy.
Wzięła głęboki oddech i odchrząknęła. Wyciągnął rękę zza krat chcąc musnąć dotykiem jej twarz, ale dziewczyna się odsunęła.
-Należy mi się to. Zniszczyłeś moje życie. Chcę żebyś był mi posłuszny i poddany.
-Wiesz, że nie będę. Ty byś była? Jak się czujesz po śmierci ojca?
-Dlaczego o to pytasz?
-Żebyś się rozkleiła i zaczęła płakać.
-I co przez to osiągniesz?
-Pamiętasz lekcję o wspomnieniach? Pewnie tak, ale ci ją przypomnę. Wspomnienia są jedną z tych rzeczy, które gubią człowieka.
Myślisz, że jesteś wolny, ale nic bardziej mylnego. Wydaje ci się, że masz w sobie siłę, że umiesz dużo i osiągniesz wiele. Marzysz o szczęściu i życiu bez smutku i bólu, stawiasz nieprzemyślane kroki w ścieżce błędów i niepowodzeń, ale ich nie widzisz. Twoje nogi grzęzną jak w bagnie, w kłamstwach i innym plugastwie. Wpadasz coraz bardziej nie widząc tego, wydaje ci się, że wszędzie jest tylko szczęście i nie ma miejsca na pomyłki. Mylisz się. Ale nie uświadamiasz sobie tego.
Wtedy los jak kłody pod nogi zaczyna ci rzucać sytuacje, które pomogą ci zrozumieć jak bardzo się mylisz, jak błędnie widzisz świat. Zrzucisz wreszcie te głupie różowe okulary i zobaczysz jak wiele nie rozumiesz. Tracisz kontrolę nad samym sobą i wracasz do czegoś, co zostało już według ciebie dawno zapomniane. Odwracasz się przodem do przeszłości. To są wspomnienia. Chwile od których się odgrodziłeś, ale życie ci je przypomniało.
Młody kapitan mówił wszystko to, co kiedyś jej ojciec. Momentami przybierał nawet taki sam akcent, nie wiedziała czy celowo, ale przypuszczała, że tak.
Smutek zrodził się w jej sercu na nowo, znała każde jego kolejne słowo, czytał w jej umyśle recytując treść starej lekcji. Przygryzała przy każdym wyrazie usta coraz bardziej. W końcu i łzy płynąć zaczęły zdradzając. Miała wroga we własnym ciele. Ducha, który sunął w przepaść, unosił się w dół, w tunel bez pojęcia omegi, raniąc bez końca tym, co już dawno minęło.
Skuliła się w kącie podciągając nogi pod brodę i marząc o tym , by ktoś przytulił i pocieszył.
***

Miasto kości

Dzisiaj byłam w kinie na ekranizacji jednej z moich ulubionych powieści. "Dary Anioła: Miasto kości." Książkę czytałam w styczniu tego roku, jest to już trochę więcej niż pół roku temu, więc nie pamiętam tak dokładnie jej treści jak zaraz po przeczytaniu. W każdym bądź razie z czystym sumieniem muszę przyznać, że film trwający 2 godziny i 10 minut +15 minut reklam,- był niesamowitym przeżyciem. Z napisami- początkowo ich czytanie minimalnie odwracało mój wzrok od akcji jednak po kilku minutach czułam jakby bohaterowie mówili po polsku.
Niedawno oglądałam też ekranizację "Czerwieni rubinu" i w tym wypadku muszę przyznać, że okazała się totalnym dnem. W życiu nie widziałam tak okropnego odwzorowania kart powieści-jak w przypadku "Rubinrot".
Dlatego też czytając opinie osób, które już widziały filmową wersję powieści Cassandry Clare, dodając do tego moje odczucia po "Czerwieni rubinu",- bałam się, że moje obawy zostaną potwierdzone i kolejna ekranizacja będzie klapą.
I BUM!!!
"Miasto kości" jest jak dotąd najlepszym filmem jaki widziałam w tym roku! Niesamowita historia. Być może bym tak nie powiedziała gdybym miała przed sobą powieść, ale jak na dziś- jedyną rzeczą różniącą się od treści książki- był fakt iż Simon nie został zamieniony w szczura. Innym różnic nie zauważyłam. Przynajmniej nie przypomina mi się nic co by mi się w filmie nie podobało. No, może to, że był stanowczo ZA KRÓTKI, ale takie wady jak ta- pojawiają się zawsze w przypadku styczności z książką, filmem, który przypada nam do gustu.
Bardzo polecam, ja się zakochałam i mam straszną chrapkę na książkę, do tego stopnia, że serię "Dary Anioła" postanawiam sobie kupić.