Otworzyłam
oczy świadoma tego, że ktoś przerwał trwały dotąd krąg. Powinnam umrzeć. Czułam
oddech śmierci na swoim ciele. Dotykałam jej objęć. Ona jednak szybko mnie z
nich wypuściła.
Usiadłam
na łóżku, tym razem już nawet w najmniejszym stopniu nie zdziwiona, że widzę
ściany swej komnaty. Nazwałam ją swoją, bo obawiałam się, że mogę tu na trochę
pozostać. Zsunęłam z siebie kołdrę. Byłam naga. Obejrzałam dokładnie ciało
szukając blizn. Znalazłam tylko jedną. Na mojej piersi widniała zabliźniona
runa. Pewnie już nie zniknie. Rozejrzałam się pospiesznie, szukając czegoś do
ubrania. Moje spojrzenie niemal machinalnie padło na kufer obok łoża.
Otworzyłam go i niewiele myśląc, ubrałam wszystko to, co się w nim znajdowało.
Nie dziwiłam się nawet, że rozmiary bielizny, spodni, butów i bluzki są wprost
dla mnie idealne.
Wtedy
poczułam silny ból. Żołądek zaczął mi się zwijać w pętlę z głodu. Otworzyłam
drzwi mojego apartamentu. Ogarnął mnie przyjemny i ciepły zapach. Powietrze
wypełnione wonią mięsa. Ślinka napłynęła mi do ust. Jak lunatyk poszłam za
zapachem jedzenia. Po nitce aż do kłębka.
Za
niedużym, ale masywnym stołem siedziały siostry jedząc smażone kawałki
mięsa. Opadłam ciężko na najbliższe
krzesło i starałam się opanować zadyszkę.
-Głodna?
–zapytała Ksenna i nałożyła mi na talerz smakowicie pachnące jedzonko.
Dorośli
zawsze powtarzają dzieciom: nie bierz nic od nieznajomych, dzisiaj nadeszła
chwila by złamać tę zasadę. Nawet gdybym chciała coś powiedzieć wiedźmom, o co
zapytać, nie miałam na to siły, a moje gardło było zbyt spragnione, by mówić.
Po
posiłku duszkiem wypiłam szklankę, sama nie wiem czego. Nie powiedziały mi, co
to, a ja nie pytałam. W każdym bądź razie, po tym poczułam się dużo lepiej.
Spokojnie oddychając miałam ochotę wyłożyć się na blacie stołu i w takiej pozycji
odpoczywać.
Ale
teraz nadeszła ta chwila, kiedy trzeba zadać pytania.
-Dlaczego
tutaj jestem?
-Nie
powiedziałaś jej jeszcze, Anno?
Anna
wyprostowała się i spokojnym opanowanym tonem odpowiedziała siostrze.
-Nie
zdążyłam jeszcze, ale zaraz to zrobię. Co byś chciała wiedzieć? –zapytała mnie.
Przez chwilę zastanawiałam się od czego zacząć, bo chciałam wiedzieć wszystko,
a nawet więcej.
-Dlaczego
tutaj jestem? –ponowiłam swe wcześniejsze zapytanie.
-Widzisz…
nie jestem pewna czy będziesz umiała to zrozumieć. To dosyć skomplikowane. I
dla nas i dla ciebie. –Anna spięła się. Widać było, że nie będzie to dla niej
prosta rozmowa.
-Zacznij
od początku. Opowiedz mi wszystko. –zażądałam.
-Tego
jest zbyt wiele, bym mogła ci to opowiedzieć w kilka minut. Postaram się jak
najjaśniej mówi, a to proste nie będzie. Nie przerywaj mi, gdy będę mówiła,
dobrze?
Pokiwałam
głową mając wrażenie, że to zupełnie bez sensu. Anna zamknęła oczy i wzięła
głęboki oddech jak przed skokiem na głęboką wodę.
-Moja
matka rzuciła klątwę na zamek i jego dziedziców i dziedziczki. Nie kochała
ojca, sama nie wiem dlaczego za niego wyszła, ale tak się stało. Pewnego dnia
pokłócili się. Nie wiem o co i dlaczego, ale matka była wściekła. Rzuciła
klątwę na ojca i jego potomstwo. Gdy to uczyniła, musisz wiedzieć, że była w
ciąży z nami. Po naszych urodzinach zniknęła. Klątwa polega na tym, że dwoje z
krwi Carbonów nie może opuścić zamku. Wcześniej, gdy żył ojciec, jedna z nas
mogła uciec, ale żadna tego nie zrobiła. Gdy on umarł, my zostałyśmy tu uwięzione
na zawsze.
Klątwę
można na niektóre sposoby naginać, dlatego też od kilku już lat szukamy
zamienniczki, która mogłaby zastąpić jedną z nas. Nie na zawsze, oczywiście. Na
jakiś czas. polegałoby to po prostu na zmienieniu osoby, na której ciąży klątwa.
Nigdy tego nie próbowałyśmy, ale ojciec kiedy jeszcze żył, wierzył że to może
dojść do skutku. Niestety spośród wszystkich zaciągniętych tu ludzi, tylko ty
przeżyłaś nieprzemieniona w kruka. Pewnie chciałabyś wiedzieć, kim jest
dokładnie zamiennik? To osoba, którą wypełniłaby nasza moc. Ktoś, kto stałby
się kimś z naszej krwi. Przeżyłaś chrzest, więc za niedługo powinnaś poczuć, że
coś się w tobie zmienia. Staniesz się bardziej zwinna, poczujesz, że wypełnia
cię moc. Kiedy to się stanie, nie wiem. Jesteś pierwszym takim przypadkiem.
Mamy nadzieję, że będziesz żyć jak najdłużej. Nie bierz tego tak do siebie, że
jesteś w więzieniu. Piotr zawsze dokładnie wybiera osoby na potencjalnych
zamienników. Wiemy, że fascynujesz się naszą historią. Każdy człowiek, który
był wybierany na to miejsce, miał w sobie coś co łączyło go w jakiś sposób z
nami. To nigdy nie były przypadkowe osoby.
Wstałam
od stołu i wyszłam z komnaty na korytarz. Jednym spojrzeniem dopatrzyłam drzwi.
Wybiegłam z zamku, prosto do cmentarnej bramy. Zamknięta. Z bijącym sercem
obiegłam całą posiadłość Carbonów w poszukiwaniu jakiejś otwartej furtki. Na
próżno szukałam, nigdzie nic takiego nie było. Zostałam sama. Z wiedźmami. O
ile sama nie byłam jedną z nich.
-Spacerek?
–zagadnął mnie ochrypły głos. Odwróciłam się wystraszona i zobaczyłam
kilkanaście metrów przed sobą kobietę około pięćdziesiątki. Czarne włosy
poprzetykane były siwymi pasmami. Miała na sobie jasną suknię z jasnozielonym
gorsetem. W jej ręku tkwiła drewniana laska.
-Zostaw
ją! –mrugając szybko, udało mi się zarejestrować jak Anna szybko staje przede
mną. Wyglądało jakby mnie osłaniała własnym ciałem, co wydawało mi się być
dosyć dziwne.
-Po co
ci ona, córciu? Jest pusta. Nic w niej nie ma. Nie mów mi, że wierzysz w te
głupie plany ojca?
-Odejdź.
W tej chwili. –głos Anny tężał.
Zdumiona
byłam tym, że kobieta prawie w ogóle nie przypominała sióstr. Wyłoniłam się zza
ciała Anny chcąc się lepiej przyjrzeć jej matce. To był błąd. Przez duże B.
-A! Ona
ma moc! Ona ma moc! Oddaj mi ją. Tobie jest niepotrzebna! –starsza kobieta
rzuciła się na mnie ze swoją laską, która w jednej chwili zmieniła się w
srebrzyste ostrze. Przerażona stałam sparaliżowana. W tym samym momencie Anna
wyjęła swój sztylet i sparowała cięcie. Szybko się odsunęłam do tyłu
nierozumiejąca o co tyle hałasu. Niemożliwe bym była aż tak dużo warta. Z mocą
czy bez, czymkolwiek ona była, byłam tylko zwykłą dziewczyną. Z runiczną blizną
na piersi.
-Odejdź
matko! Wiesz, że będę jej bronić
-Wiem,
córciu i dlatego właśnie nie odpuszczę.
-Uciekaj!
–krzyknęła do mnie Anna. Nie musiała dwa razy powtarzać. Szybko wzięłam nogi za
pas i zaczęłam biec w stronę drzwi zamku. W powietrzu rozniósł się krzyk
siostry. Zatrzymałam się i obejrzałam przez ramię. Dziewczyna leżała na ziemi,
przyciskając dłoń do krwawiącego ramienia.
Wtem
nagle poczułam. Coś. Przepełniało mnie. Wrzało. Jak lawa. Jak ocean kruszący
brzegi. Ogniste fale rozpalały mnie od wewnątrz. Nie wiedziałam, czym to mogło
być. Nigdy się podobnie nie czułam. Morska toń niosła zniszczenia, chciała
wydostać się ze mnie i chłonąć wszystko, co przede mną.
Matka
wiedźm zamachnęła się swoim mieczem na bezbronną Annę. Poczułam, że nie mogę
pozwolić sobie na to patrzyć. Nie mogę uciszyć wybuchu wulkanu. Wzbudziło się
we mnie nagłe przywiązanie do tego miejsca. Więź, którą ta kobieta chciała
zniszczyć jednym ciosem. Tak długo marzyła, bym zobaczyć zamczysko Carbonów, tak
długo chciałam wejść do środka. A teraz, gdy już w nim mieszkałam od jakiegoś czasu,
nadal cierpiałam na niedosyt wiedzy. Chciałam poznać każdy jego sekret. Nie mogłam,
więc pozwolić jej, by zniszczyła moją przygodę.
Uwolniłam
moc drzemiącą dotąd w mym ciele. Uniosła mnie nad ziemię i pchnęła ku tej,
która właśnie chciała zabić. Rozłożyłam ramiona i zwinęłam dłonie w pięści.
Poczułam jak się we mnie kotłuje żar, a potem uwalnia się poprzez ręce, na
zewnątrz. Prosto we wroga. Matka sióstr wrzasnęła przeraźliwie.
-Kim
jesteśśś dziewwwwczyno, że maszzz aż taką wielką moccc? –zasyczała z gniewu. Uniosłam
w geście wielkości, głowę. Kobieta nie została nawet draśnięta przez ogniste kule.
Rozjuszyło ją to tylko. Wiedziałam, że moja energia zaczynała się znowu kumulować
i znów szukać ujścia. Tym razem było jej dużo więcej niż poprzednio. Moc regenerowała
się szybko, narastała. Jej wykorzystanie właśnie otworzyło przede mną nowe jej złoża.
Czułam się pełna jak nigdy. Wielka jak niezmierzony ocean. Dziś mogłam wszystko.
-Jestem Zofia.
Poczekałam
aż energia skumuluje się do reszty.
I wyzionęłam
żar z głębi duszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pisz, śmiało, śmiało, wszystko czytam :)