Stoi przed nią. Postać. Chyba…
skrzydlata. Nie widzi twarzy ani dokładnych rysów, jest w stanie tylko określić
płeć. To mężczyzna. Stoi w dość małej od niej odległości, ale pomimo tego
wydaje się być zamazany. Porusza się. Emma z trudem powstrzymuje dreszcze, w
końcu zaczynają mieć kontrolę nad jej duchowym ciałem.
-Kim jesteś?
Spojrzał na nią. W i e d z i a
ł a, że patrzy chociaż nie widziała jego oczu.
-Bardzo boli? –Spytał nie
otwierając ust. Słyszała głos nie do porównania. Byś może najbliższe byłoby
nazwanie go melodią. Niepojęty, wzniosły i opadający, głęboki jak nieskończoność.
Gdy pytanie zawisło w powietrzu, zaczęła mieć coraz bardziej dziwne odczucia.
Kręciło się jej w głowie i oczy przestawały widzieć. Czy bolało? Pewnie by
rzekła, że jak diabli, ale… nie mogła poruszać ustami. Duchowe ciało jakby
drętwiało.
-Będzie jeszcze bardziej.
-Kim jesteś? Albo czym? Dlaczego nie wróciłam? Skąd się tu wziąłeś?
Czemu tamta dziewczyna znowu żyje? Przecież ona nie ma szans na życie. Ja mam.
Mam sprawne ciało, jej wymaga długiej rehabilitacji. Możesz coś z tym zrobić?
Zamień nas. Ona umrze, ja będę żyć. Mam większe szanse na normalność. Jej tam
było dobrze, gdziekolwiek była. Weź ją, mnie pozwól wrócić do ciała.
Nie mogąc wykrztusić ni słowa,
myślała chociaż zaczynało to być trudne. Mężczyzna stał w bezruchu.
Chciała wrócić do ciała, potem
chciała śmierci, ale to było kiedyś. Skoro mogła coś z tym zrobić, dlaczego by
nie spróbować poprosić o ciało?
-Ona uwierzyła.
-Uwierzyła? W co? Czym jest ta wiara? Była tak samo niewierząca jak ja
jestem. To nie powód, by jej dać drugą szansę, a mi nie.
-Ona uwierzyła i pogodziła się.
Została nakierowana na właściwą drogę, której wcześniej nie znała. Ty znasz tą
drogę i z niej celowo zboczyłaś. Nic nie mogę zrobić. Sama wybrałaś swój los.
Może kiedyś zrozumiesz.
-Ej, kiedyś? Może kiedyś wrócę, tak?
-Nie. Nie wrócisz już do tego ziemskiego ciała.
-Dlaczego? Może mogę coś zrobić? Co?
-Myślisz, że
to takie na życzenie? Co chcesz, to się stanie?
-No, nie. Chyba
nie…
-Więc widzisz. Ale możesz się uratować, ale to ci chyba
nie grozi…
-Co? Jak?
-…przygotuj się na być może i wieczny ból, tak wielki i
tak silny, że teraz nie umiesz sobie tego wyobrazić. Cierp w samotności i
ciszy. Odpokutuj każdą winę i każdy grzech. Naucz się tego, co w życiu
najważniejsze. Musisz znaleźć tą jedyną drogę, którą podążysz. Nie jęcz i nie
lamentuj, nie płacz i nie panikuj. Musisz odpracować to, co zniszczyłaś.
-O czym ty
gadasz?!
-Nie wiesz?
A może powiesz, że nie pamiętasz? Przypomnij sobie całe swoje życie. Jakie
było? Czy każda rzecz jaką zrobiłaś była dobra? Czy nie raniłaś ludzi? Emmo,
nie wiesz z czym zadarłaś stawiając stopę na złej drodze i krocząc ścieżką zła.
-Chcesz
powiedzieć, że…
-Dokładnie tak. Masz dużo czasu na myślenie. Zastanów
się czy warto było w życiu popełnić tyle błędów. A może uda ci się… na pewno
się uda. Musisz tylko uwierzyć i… pokochać.
Emma chciała coś na to odpowiedzieć, ale jej myśli
zaczęła chłonąć czarna dziura. Oczy rejestrowały tylko ciemność. Mężczyzna
zniknął i nie pozostał po nim nawet najmniejszy ślad. Nie było nic.
Dziewczyna przymknęła powieki trawiona palącym bólem.
Jak ogień chłonął to, co po niej zostało. Upadła na kolana.
Emma osunęła się w otchłań. W czeluść bez dna pełną
jednak nadziei na radość, ale i przepełnioną cierpieniem… oraz żałością za zło,
które zostało popełnione.
KONIEC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pisz, śmiało, śmiało, wszystko czytam :)