***
Weszłam
cicho do domu, tak by zostać niezauważona, ale nie udało mi się to. Plan nie
wypalił.
-Gdzieś
się znowu szlajała?
Ojciec
siedział na fotelu i palił papierosa. Obok niego, na podłodze leżały dwie
przewrócone puste puszki po piwie.
Zesztywniałam
ze sterowana. Zwinęłam dłonie w pięści starając sobie dodać odwagi, chociaż
wiedziałam z doświadczenia, że to nie działa. Spojrzał na mnie i głośno beknął,
potem rzucił niedopalonego papierosa na dywan i przygasił butem.
-Mówię
do ciebie! Podejdź tu! Już!
Nie
byłam w stanie się poruszyć. Moje całe ciało było sparaliżowane przez strach.
Nie potrafiłam ani podejść bliżej ani uciec. Byłam w pułapce, chciałam zamknąć
oczy i marzyć by ten koszmar się skończył. Ale nawet tego za bardzo się bałam.
Nie chciałam zaryzykować, że przez nieuwagę coś mi się stanie.
Ojciec
wstał z brązowego fotela i chwiejnym krokiem podszedł do mnie. O! jak bardzo chciałam
stąd uciec, ale miałam w sobie wroga. Nie mogłam zapanować na samą sobą, by
wziąć nogi za pas i zwiać. Czy to naprawdę było aż takie trudne? Niemożliwe. To
tak prozaicznie prosta czynność. Dlaczego?!
-Cała
matka. –wycedził przez zęby. –Wykapana dziwka.
-Mama
nie była… - nie dokończyłam, bo jego cios był tak mocny, że upadłam na ziemię
trzymiąc się za obolały lewy policzek i oko. Miałam wrażenie jakby wszystko
wylewało mi się z czaszki. Jakby przez oczy zaraz miało mi wszystko wypłynąć. W
głowie mi szumiało. Jakbym tonęła. Wszystko zakrywała granatowa morska toń.
Proszę!
Pozwól mi teraz umrzeć! Nie wytrzymam już tego dłużej. Łzy lały mi się po
twarzy, wszystko piekło, oj. Wss. Piecze, uu auuua! Z trudem otworzyłam oczy,
na prawe nie widziałam nic. Kompletnie nic. Pusta czarna dziura. Przerażenie
wspinało się po mnie niczym pająk tkający swoją sieć. Rozgałęziało się na coraz
mniejsze odcinki. Oplatały mój umysł. Drżąc na całym ciele, spróbowałam się
podnieść, ale on uderzył mnie po raz kolejny, mocniej. Opadłam bez sił na
ziemię.
Zabij
mnie! Proszę! Łkałam w myślach. Ale nikt mnie nie wysłuchał.
Zamknij
się! Warknęłam.
-Co ty?
Warczysz na mnie? Zaraz cię nauczę jak się zwracać do ojca!
Dobra,
przyznam się bez bicia. Czasami mam wrażenie jakby cierpiała na rozdwojenie
jaźni. Teraz tak miałam. To nic, że ból mnie zżerał, że nie widział nic na lewe
oko. Może to był jakiś mechanizm przetrwania, może nie. Nie miałam pojęcia, ale
tylko on mnie w jakiś sposób bronił…
Ojciec
chwycił mnie za włosy i pociągnął do góry. Bolało, że aż wstałam. Zasyczałam.
Au!
-Zaraz
się nauczysz!
Jedną
ręką cały czas trzymał moje długie włosy, a drugą zwinął w pięść i wziął
zamach. W tym momencie wyłączyłam się. Moje ciało włączyło automatycznego
pilota. A ja nic nie mogłam na to poradzić. Napięłam się, kopnęłam go w krocze,
a gdy się skrzywił, uderzyłam go kolanem w podbródek. Zaklął siarczyście.
Naprężyłam się i wycelowałam pięść w jego twarz. Momentalnie pochwycił moją
dłoń i zmiażdżył w uścisku, że aż zapiszczałam roniąc kolejne łzy. Wściekły
zaczął wrzeszczeć i spoliczkował mnie dwukrotnie. Potem kopnął w brzuch.
Zwinęłam się i zrobiłam mały kroczek w tył. Głupia! Nie daj się! Coś we mnie
krzyczało, ale coraz ciszej. Ledwo słyszalnie. Czułam jak krew spływa mi po
twarzy. Ojciec wykrzywił usta w czymś na kształt złośliwego uśmieszku.
Otworzyłam usta starając się pobierać jakoś tlen, bo przez nos się nie dało.
Nie wiem czy go jeszcze miałam, bo to miejsce wydawało się promieniować
największym bólem. A może wydawało mi się? Kręciło mi się w głowie. Zaczynałam
mylić górę z dołem, wszystko się zaczęło zlewać. Nie mogłam na to pozwolić.
Zacisnęłam mocno zęby i natychmiast tego pożałowałam. Zawyłam z bólu wypluwając
jakieś białe małe… Zęby! Nie!
Ojciec
nachylił się nade mną.
-Jak się
czujesz córeczko? Lepiej czy poprawić?
Jego
głos był nadzwyczajnie miły. Chciałam mu coś zrobić. Wyrządzić krzywdę, ale nie
mogłam. Ledwo oddychałam, nie mówiąc już o zrobieniu czegoś innego. Tak mnie
wszystko bolało. Pulsowało. Musiałam uciekać! Musiałam… oczy mi się tak jakoś
same zamknęły, padłam nieprzytomna na ziemię.
***
Podniosłam
się czując wszechobecny ból. No dalej! Wstawaj! Darłam się do siebie w myślach.
Zanim wróci! Musisz stąd uciec, bo jak wróci, uderzy cię po raz kolejny!
Wstałam
i ledwo poruszając nogami udałam się do drzwi. Mogłam iść tylko do jednej
osoby. Tylko jeden człowiek mógł użyczyć mi schronienia, mój chłopak. Miałam
naprawdę wielkie szczęście, że go miałam. Bez niego dawno by mnie już nie było
na tym świecie. Nieraz się zastanawiałam, dlaczego ze mną jest. W szkole była
jedna dziewczyna, która kiedy tylko mnie widziała, krzyczała, że „ona daje mu
dupy! Tak to by już dawno z nią zerwał.” Taka plota też chodziła po szkole, ale
nie miała nic wspólnego z prawdą. Mój chłopak nie naciskał, nawet nigdy nie
rzucił takiej propozycji. Nie ma co sobie życia komplikować niejasnymi
sprawami, życie i bez tego nie jest proste.
Szurając
stopami dotarłam jakoś do jego domu, na szczęście nie mieszkał daleko. Tym
lepiej dla mnie. Jego pokój był na dole, a drzwi z pola były często otwarte, bo
się wietrzyło. A że wychodziły na tył ogrodu,- nie było potrzeby ukrywania się
przed wścibskimi spojrzeniami sąsiadów.
Wykończona
dowłóczyłam się do drzwi, były otwarte, ale zasłonięte brązową zasłoną.
Pozwoliłam sobie wejść do środka. Zanim moje oczy się przyzwyczaiły do lekkiej
ciemności, chwila minęła. Wtedy zobaczyłam dwoje ludzi całujących się na łóżku.
Oni też mnie spostrzegli. Chłopak podbiegł do mnie.
-Kotku
to nie tak…
Wtedy mi
się przypomniało coś dziwnego. Miałam w kieszeni scyzoryk. Bardzo ostry.
Nosiłam go zawsze przy sobie, bo był jedyną pamiątką po mamie. Wyciągnęłam go
teraz i przyjrzałam mu się dokładnie. Takie piękne ostrze. Pewnie nigdy nie
spadła na niego kropla krwi.
Czas go wypróbować.
Chłopak
rzucił się na mnie próbując zatrzymać to, co właśnie zrobiłam, ale było już za
późno.
Krew
plamiła moją skórę, srebrne ostrze scyzoryka, podłogę, jego dłoń, która chciała
zabrać mi pamiątkę po mamie.
-Zostaw!
Puść go! –krzyczał. –To nie tak!
To było
całkowicie bez sensu. Czy miało jeszcze jakieś znaczenie?
-Spadaj
na drzewo. –rzuciłam.
KONIEC.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pisz, śmiało, śmiało, wszystko czytam :)