Biegłam
nie odwracając się za siebie. Nic mi już nie pozostało prócz ucieczki. Tylko
szybkość mogła mnie wyzwolić. Jeżeli potrafiłam być dostatecznie sprytna,
mogłam zażegnać ten rozdział życia.
Jeżeli.
Ale nie byłam.
Mimo to
nie chciałam się poddawać i uciekałam dalej w zieleń lasu. Chociaż to już
zupełnie straciło sens. Uciekałam w nieskończoność, uciekałam w życiu przed
problemami, uciekałam w snach przed koszmarami. Wierzyłam w szczęście, które
nie istniało. Wierzyłam, że mam w sobie dosyć siły, by walczyć. Czy się
myliłam? Nie wiem. I pewnie się nigdy tego nie dowiem, nigdy się nie dowiem
tego na pewno. Czy jest coś w życiu, co nigdy nie traci sensu? Czy możemy
wierzyć w coś, co kiedyś przepadnie? W coś, co możemy tak łatwo zaprzepaścić?
Jaki w tym sens?
Moje
płuca powoli przestawały nadążać. Kurczyły się coraz wolniej pozostawiając mnie
bez tlenu. Ból głowy tknął cierpienie w całe moje ciało. Rozlały się fale jak
wodospad. Nie mogłam złapać oddechu, ale nie mogłam też się teraz zatrzymać.
Gdy już byłam tak blisko… a zarazem tak daleko… Padłam na kolana nie mając siły
się podnieść. Nie! Proszę, nie! Dziewczyno walcz! Walcz ze swoimi słabościami,
bo przegrasz swoją najważniejszą walkę… o życie. Jeżeli teraz padniesz, nigdy
się nie podniesiesz! Moje myśli krzyczały, ja krzyczałam. Chciałam walczyć i
walczyłam o każdy oddech, ale teraz już nie mogłam. Nie dam rady! Umrę tu
jeżeli nie pobiegnę dalej… Zacisnęłam mocno zęby i na bezdechu podniosłam się z
klęczek, napięłam całe ciało i zmusiłam je do biegu. Nie mogło teraz mnie
zawieść, nie dziś, nie teraz, nie w tak ważnej chwili! Torując sobie drogę
przez las, starałam się wyrównać nierówny oddech. Słyszałam go. Doganiał mnie.
Z każdym moim jednym krokiem, on robił trzy. Dasz radę! W szkole ćwiczyłaś
biegi, nie możesz się teraz poddać! Nawoływałam siebie w myślach, ale mój umysł
miał coraz mniejszą kontrolę nad ciałem. Słabło z każdym ruchem.
Nagle
się ściemniło. Naprawdę szybko. Aż dziwne. Nie, to moje oczy. Tylko nie one…
Świat zaczął się zamazywać, nie widziałam dokąd biegnę, nie wiedziałam jak
długo wytrzymam i czy mi się uda. Chciałam być dobrej myśli, ale w tej chwili
to przestawało być możliwe.
Dopadł
mnie. Nie! Kolana się pode mną ugięły. Padłam na twarz. Przeciwnik przycisnął
mnie do ziemi swoim ciężkim cielskiem. Nie mogłam oddychać przez dobrych parę
sekund. Potem moje ciało pozostało samo w starciu z wrogiem.
***
Nie
chciałam iść do domu. Nie chciałam tam wracać. Być może byłam zbyt słaba, by
stawić czoła temu, czego się boję. Ale i tak nie mogłam pozostać ze swoimi
słabościami.
Znasz to
uczucie? Nie chcesz czegoś zrobić, ale i tak robisz, bo nie masz innego
wyjścia. Ale ja naprawdę nie chciałam. Może i nie należałam do osób odważnych,
ale to nie zmieniało faktu, że…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pisz, śmiało, śmiało, wszystko czytam :)