***
Wybuch armaty ogłuszył ja na krótka chwilę. Wstała i
podbiegła do krat. Coś się działo. Owionął ja zapach spalenizny. Nasłuchiwała,
co się dzieje na górnym pokładzie. Słyszała, że miecze cięły powietrze… i nie
tylko. Coś upadło, coś ciężkiego, było słychać jak toczy się po ziemi, ktoś to
podniósł i wyrzucił za burtę. Rozległ się cichy plusk wody. Potem coś jeszcze
cięższego poleciało do oceanu. To było ciało trupa. Drgnęła. Ktoś zszedł do
lochów. Chudy mężczyzna o przeoranej blizną twarz krzyknął i w ślad za nim
zeszło trzech innych równie brzydkich i kościstych. Kartagina odsunęła się od
krat i oparła plecami o ścianę. Wiedziała, że nadeszła chwila wyzwolenia lub
niewoli. Statek młodego kapitana zaczynał tonąć. Kolejne bomby uderzały w
przeciwległą ścianę. Szybko osuwała się przed uderzeniami. Nie było drogi
ucieczki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pisz, śmiało, śmiało, wszystko czytam :)