czwartek, 22 sierpnia 2013

Kartagina part 10



***
-Napadasz bezbronnych? Zabijasz bezbronnego? To sprzeczne z tym, co mówisz.
Kartagina zaczęła go świdrować wzrokiem szukając broni. Nigdzie jej nie widziała, ale była pewna, że kapitan gdzieś ma schowany nóż lub coś ostrego. Przecież jakoś musiał uciec. Chyba, że udało mu się to bez broni.
-Widzę, że nie chcesz żebym cię szukała, skoro sam do mnie przyszedłeś.
-Oddaj sakwę. –Rzucił.
-No chyba nie. –Odpowiedziała i przygotowała się do rzutu nożem. Kapitan się nie ruszał, przyczaił się i skupił na niej oczy. Stał w odległości kilku metrów, jednak tak nieduża odległość nie mogła, niestety dać największej pewności, że nie chybi, albo on nie zdąży umknąć przed ciosem. Kartagina skupiona zamachnęła się i rzuciła. Kapitan szybko się obrócił i chwycił w ruchu nóż z krakenem za rękojeść.
Wściekła postanowiła się wycofać, rozglądając się na wszystkie strony szukała jakiejś w miarę szybkiej drogi ucieczki. Mężczyzna dopadł do niej pierwszy nim zdążyła się ruszyć. Chwycił ją za nadgarstki. Puściła sakiewkę. Nie miała szans.
-Dlaczego chciałaś mnie szukać?
-Żeby zabić? Zapolować jak na zwierzynę?
-Po co?
-Po co?! Mój świat się właśnie sypnął. Przez c i e b i e. Nie mam pieniędzy, jedzenia, miecza ani nawet noża, żadnej broni. Nie mam rodziny i doświadczenia. Jestem słaba. Nie mam dokąd iść. Do załogi nigdzie mnie nie przyjmą, bo żeglarze uważają, że kobieta na pokładzie przynosi pecha. Tylko mój ojciec tak nie myślał. Nie mam w życiu już nic. Muszę znaleźć sobie jakiś cel, bo oszaleję. No to postanowiłam, że na ciebie zapoluję, że będę cię szukać, a potem zabiję. Teraz to ty masz mnie, więc nie wiem, co dalej będzie. Ale chyba muszę sobie wyznaczyć nowy cel. Nie puścisz mnie, co?
-Ani myślę. Przecież obiecałem twojemu ojcu.
-Nie wiem czy tak rzeczywiście było. Nie ma na to dowodów, a on potwierdzić już nie może, bo przecież nie żyje.
Kapitan wyciągnął zza koszuli pożółkłą kartkę papieru. Rozłożył, żeby mogła przeczytać.
-Mam dowód.
-No i? Co z tego? Nie mam pewności, że jest prawdziwy. Choćby nawet to co? Nic.
-Dlaczego się nie bronisz?
-Bo i po co? Nie mam noża, nie mam nic. Sama długo nie pożyję.
-Ja też. Boli mnie ręka.
-Ciekawe dlaczego? –Prychnęła. –Co planujesz? Chce mi się pić. I jeść, ale samo picie wystarczy. Jak serio masz się mną zajmować to dopilnuj żebym nie wykitowała.
Puścił ją.
-Chodź.
-Gdzie?
-Do gospody.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pisz, śmiało, śmiało, wszystko czytam :)