czwartek, 15 sierpnia 2013

Kartagina part 3



***
Otworzyła oczy, chociaż nie miała na to ochoty. Wiedziała co nastąpiło i nie chciała w to wierzyć. Obolałe ramiona zaczynały denerwować. Ciągły ból irytował ją niemiłosiernie, ale nawet nie jęknęła. Pierwsze co zobaczyła było piracką banderą. Czaszka i skrzyżowane piszczele na czarnym materiale. Miała wrażenie, że głowa trupa obserwuje cały statek jej ojca. Rozejrzała się. Siedziała na brudnym pokładzie ze związanymi na plecach rękami. Wtem ktoś krzyknął i podszedł do niej. Czarne lub brązowe włosy mężczyzny były całe w kołtunach, spojrzał na nią z góry.
-Gdzie je ukryliście?
Podniosła oczy i splunęła mu pod nogi. Ktoś ją podniósł. Warknęła.
-Jonegel nic nie chce powiedzieć. Tortury nie pomagają. Jest już stary i wie, że umrze. Nic z niego nie wydusiliśmy. Co mamy robić, kapitanie? Nie wydusił nawet słówka, cały czas milczy. Zastanawiam się, czy go nie wrzucić do oceanu, i tak nam się nie przyda. Mamy przecież dziewczynę, ona wie i pamięta pewnie więcej niż on. Zająć się nią?
Mężczyzna z kołtunami we włosach zamyślił się, przez chwilę drapiąc swoją brodę.
-Nie, Lemingo. Ja sam się wszystkim zajmę. Teraz przyprowadź tu starego, skoro sam nic nie powiedział, to ona nam wyśpiewa wszystko. Jest kobietą, musi upaść.
Dziewczyna nie bardzo rozumiejąc spróbowała się wyszarpnąć temu, co ją trzymał. Bez powodzenia. Po chwili dwóch marynarzy wprowadziło jej ojca. Miał zapadnięte policzki, przekrwione oczy i pełno siniaków. Jego ubranie było trochę podarte, ledwo dyszał i miał zamknięte oczy. Teraz dopiero zauważyła, że w jego lewej ręce brakuje czterech palców, a w prawej dwóch. Nie dał rady sam ustać na nogach i nie miał butów. Jego nogi były w czerwone pręgi. Oko miał podbite.
-Powiesz nam, gdzie ukrywacie skarby i łupy z ograbionych okrętów? Na waszym statku ich nie znaleźliśmy, a gdzieś muszą być. Gdzie?!
Cisza.
Dziewczyna patrzyła na oblicze ojca, ale on miał oczy zamknięte. Po chwili je otworzył i na nią spojrzał.
-Bądź dzielna i nic nie mów. Nie pozwól też, żeby uczucie do mnie sprowadziło na nasz ród klęskę. Wiesz, że i tak i tak nas zabiją, więc jaki w tym sens, żeby cokolwiek mówić?
-Nagle ci się zachciało mówić? Zamknij się, bo nikt cię nie pytał. Własnoręcznie odetnę ci ten jęzor! –Krzyknął Lemingo, ale kapitan uciszył go gestem.
-Na wyciągnięcie informacji są inne sposoby, Lemingo. Powiesz nam? –Zwrócił się do dziewczyny.
-Nie. –Odpowiedziała i ponownie splunęła, tym razem w twarz. Mężczyzna otarł się końcem rękawa i uśmiechnął gniewnie.
-Nie to nie. Ale ja się tak bawić nie lubię. Nie chcesz powiedzieć to nie. Sam to z ciebie wyciągnę. –To mówiąc szybkim ruchem przyłożył ostrze miecza do szyi starego kapitana. –To jak? Mówisz czy nie?
-Kartagino, pamiętasz naszą ostatnia lekcję? Wiesz, co zgubi napadniętego człowieka. Przypomnij sobie wszystko, co ci mówiłem. Nie pozwól, żeby twoim sercem zawładnął sentyment. Zapomnij o mnie. I tak umrę, jeżeli nie teraz to za chwilę. –Szepnął ojciec dziewczyny. Drgnęło jej serce, ale starała się być na zewnątrz niewzruszona niczym głaz.
-Powiesz? Jeden ruch i on zginie, jedno słowo i będzie wolny. Jeden mały ruch, a tak różny skutek.
Kartagina nadal milczała. Milczała nawet wtedy, gdy kapitan pirackiego statku skrócił jej ojca o głowę. Myślał, że to coś zmieni, ale ona była cicho. Nie uroniła nawet łzy. Potem rzuciła tylko wściekłe spojrzenie.
-I co? Co teraz panie kapitanie? –Zakpiła. –Nadal nic nie osiągnąłeś? Może mnie każesz teraz torturować, ale ja ci i tak nic nie powiem. Nie musisz mi wierzyć i pewnie tego nie zrobisz, ale jak już będzie po wszystkim, powiesz sobie, że jednak ktoś cię pokonał, że na nic się zdało napadanie na statek biednego Jonegela, bo nic nie wydusiłeś z niego, ani z jego córki. Zadowolony? Jesteś z siebie dumny, że zabiłeś biednej małej dziewczynce tatusia? Powiem ci więcej, przez ciebie, stała się sierotą. Zabijesz ją też? Ale czego się wtedy dowiesz?
Kapitan syknął. Kartagina się uśmiechnęła.
-To nie jedyny sposób? Kapitanie? Masz może asa w kieszeni?
-Kapitanie, zabić ją? Ta szurnięta dziwka i tak nic nie powie. Znam ten rodzaj. Głupie jak but, rozpuszczone jak dziadowski bicz, i tępe dogłębnie. Jest zbyt mało inteligentna żeby coś powiedzieć. Nie widzi tego co możemy jej oferować.
Lemingo wyciągnął miecz, ale kapitan położył mu dłoń na ramieniu.
-Nie, Lemingo. Nie chce powiedzieć to nie powie, ale będzie z niej tania siła robocza i umili nam nudny wieczór.
Piraci zaczęli się śmiać.
-Kapitanie! Statek na horyzoncie!
-Jaka bandera?
-Angielska.
-Wrzućcie ją do lochu, ciało starego za burtę. Wszyscy na stanowiska! Coś ten dzień obfituje w łupy.
Kapitan się uśmiechnął i chwycił dziewczynę pod brodę.
-Nie musisz mówić. Wystarczysz nam jako zajęcie na noc. Jesteś młoda, więc pewnie nie masz doświadczenia. Zaliczę cię jako pierwszy.
Kartagina napięła się i kopnęła go w krocze z całej siły, on uderzył ją w twarz.
-Nie tak się zachowuj w stosunku do mnie. Następnym razem podduszę cię jak zrobisz coś, co mi się nie spodoba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pisz, śmiało, śmiało, wszystko czytam :)