***
Czuła, że dłonie ma spuchnięte i związane liną na
plecach. Jakiś mężczyzna ciągnął ją po ziemi, obok włóczono kogoś z workiem na
głowie. Rozejrzała się. Zatrzymali się przed drzwiami niedużego domu.
Jak długo była nieprzytomna? Skoro zdążyli już dotrzeć
do stałego lądu?
-Jerremy! Wyłaś stary drabie! Kapitan Deep przysłał ci
rekompensatę za ostatnie! Chłopak i dziewczyna, jak chciałeś. –Mężczyzna, który
ją trzymał otworzył drzwi, a z nich wyłonił się starzec w brązowej
podniszczonej kamizelce z przekłutym nosem i wargą.
-Znakomicie. Pokaże wam, gdzie ich zostawić.
Wkroczyli do domu. Została brutalnie wrzucona do
niewielkiej izdebki, człowiek z workiem na głowie też. Gospodarz odsłonił mu
twarz, a brązowy wór rzucił w kąt, zanim zdążyła się obejrzeć wyciągnął nóż z
jej buta. Odwróciła się i warknęła.
-Wyrzuć to ścierwo! Nie chcę siedzieć tu z tym
gnojkiem! –Wrzasnęła do właściciela domu i rzuciła wściekłe spojrzenie. Widząc
to uśmiechnął się złośliwie.
-Panowie zwiążcie ich tyłem do siebie i jesteśmy kwita.
-Chyba żartujesz?! –Kartagina zaczęła wierzgać, ale
jeden z mężczyzn uderzył ją w twarz i pociągnął do młodego kapitana.
Przywiązana do niego zaczęła krzyczeć, kląć i mówić, co przyszło jej do głowy,
byle co najgorsze. Gospodarz pożegnał dwóch piratów i rzucił do niej ostatnie
zdania.
-Możesz krzyczeć, ale zapewniam się cię, że nikt nie
usłyszy, tylko biedny chłopak straci słuch. Oj, żywotna i zdechlak, przydacie
się, wykorzystam was do cna, więc się szykujcie.
Potem wyszedł zostawiając ich samych.
-Jesteś dupkiem.
-Coś jeszcze chcesz mi powiedzieć?
-Nienawidzę cię i mam nadzieję, że zadźga cię ktoś
nożem.
-Miła jesteś.
-Wiem. Masz może jakiś nóż?
-Myślisz, że by mi zostawili?
-No tak, jaka szkoda. Będziesz musiał trochę poczekać
na śmierć.
-Zabiłabyś mnie?
-Czemu nie? Nie raz to robiłam.
-I tylko dlatego?
-Nie. Zabiłeś mojego ojca. Wziąłeś mnie do niewoli. Z
moralnych względów powinnam cię wyeliminować z gry.
-Moralnych? To chyba niemoralnego kogoś zabijać.
-Ale jesteś nic niewartą szują. Tylko ktoś bez serca
może ot tak sobie zabić, ja mam powód, a ty nie jesteś człowiekiem, więc nie
masz żadnej wartości.
-A ty możesz ot tak zabijać? Zabiłaś kilku moich bez
mrugnięcia okiem.
-Broniłam się, a to co innego.
-Mogli mieć rodzinę. Zabiłaś dziecku tatusia.
-Nie mieli rodziny. Do załogi przeważnie werbuje się
tych, którym wszystko jedno czy zginą czy nie. Nie mają co ze sobą zrobić to
idą.
Oparła swoją głowę o głowę kapitana. Z całej siły
naparła na niego swoim ciałem. W rezultacie w miarę wygodnie leżała.
-Wygodnie? –Zapytał z sarkazmem, który aż zwilżył
powietrze.
-Jak najbardziej.
-Jesteś z siebie dumna?
-Co to za pytanie? Zamknij się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pisz, śmiało, śmiało, wszystko czytam :)